whisky i czas,czyli czas na whisky


Wszystko jest czekaniem.
I wszystko jest cierpliwoscia.

Zeby otrzymac dobra whisky potrzeba tylko czterech skladnikow:
czystej, zrodlanej wody, drozdzy, ziaren jeczmienia
I najwazniejszego skladnika – czasu.
Do takiej produkcji trzeba sie nalezycie przygotowac.
Najpierw rolnik sieje, doglada i pilnuje zeby wyrosl jeczmien.
Jeczmien jest wazny.
Bez znaczenia – ozimy, jary.
Nikt nie wie dlaczego ma znaczenie z ktorego regionu Szkocji pochodzi ziarno.
Moze ”to cos” w ziemi sprawia, ze jeczmien jeczmieniowi nie jest rowny?

Przychodza sianokosy – rolnik wraz z rodzina wychodzi w pole i
zaczynaja sie zniwa:
koszenie – dawniej reczne, teraz coraz bardziej zmechanizowane. Ale
efekt jest w dalszym ciagu ten sam, co 100 lat temu – po wymloceniu
zlociste ziarna jeczmienne ladowane sa na cierazowke i zaczynaja swoja
daleka podroz na moj stolik.

W gorzelni juz na to ziarno czekaja. wsypuja je do wielkich kadzi –
zalewaja woda o temperaturze okolo 63 stopni i czekaja.
Czas jest wazny.
Ziarna maja to do siebie, ze jesli jest odpowiednio cieplo i wilgotno
– zaczynaja rosnac – chca zostac zbozem.
Puszczaja kielki.
Zmagazynowana w nich energia rozklada sie na czynniki pierwsze –
glownie cukier, niezbedny do wzrostu.
Ale z tych ziaren nie bedzie chleba.
One nie powedruja tez z powrotem na pole, zeby wydac plon : w momencie
najbardziej efektywnego kielkowania bardzo brutalnie przerywa sie ten
proces i suszy ziarna-kielki.
Suszy sie je tak samo jak 100 lat temu – poniewaz wegiel jest drogi,
to z okolicznych bagien wydobywa sie torf – doskonaly opal, doskonala
zawartosc elementow ktore sie pala i sa w stanie wysuszyc ziarna.
Torf jest wazny.
Nie ma ognia bez dymu – palacy sie torf pachnie.
Pachnie tym wszystkim , co na sie na tej ziemi sie dzialo.
Torf pachnie czasem, historia, ziemia.
Przekazuje ten zapach, ten aromat kielkom jeczmiennym.
Na wyspach szkockich – gdzie drzewo bylo na wage zlota, a wegiel
trzeba bylo sprowadzac – do suszenia uzywalo sie tylko torfu.
Na polnocy Szkocji – gdzie jest duzo drzew – stosowano mieszanke torfu
i drewna.
Poludnie Szkocji graniczy z ta przekleta Anglia, ktorej Szkoci
nienawidza, ale nie potrafia sie bez niej obejsc – Anglia ma wegiel.
I sprowadzany z Anglii wegiel plus tradycyjnie – torf i drewno – sluza
do suszenia jeczmienia na poludniu Szkocji.
Stad wynikaja roznice smakowo – zapachowe – alkohol z wysp ma bardziej
intensywny ‚dymny’ zapach i aromat, a poludniowe gatunki whisky –
bardziej ‚zimne’, stonowane smaczki.
Po przekazaniu torfowego aromatu – strasznie przypomina mi to zapach
swiezo zaoranej ziemi po deszczu – lubisz ten zapach – ziarnom –
zalewa sie je woda i dodaje drozdzy.
I znowu zaczyna sie czekanie.
Niedlugie – kilka dni.
Zalezy jak bardzo ziarna najadly sie slonca.
Kilka slow o wodzie: woda jest wazna.
Musi byc zrodlana i czysta jak mysli dziecka.
Z gorskich zrodel albo ze srodka ziemi.
Przesycona przyroda.

Po mniej wiecej tygodniu ‚to’ w beczkach ma juz 12-15 procent
zawartosci alkoholu – destyluje sie ten roztwor dwukrotnie.
W wyniku tego otrzymujemy prawie czysty, ale przesiakniety zapachem
ziemi – spirytus.
No moze nie calkiem spirytus, bo alkoholu jest w tym raptem 65%, ale
to niewazne, bo i tak przed rozlaniem do beczek trzeba bedzie go
rozcienczyc.
Roztwor przelewa sie do beczek.
Beczki sa wazne.
Musza byc debowe.
W ubieglym stuleciu – to ciekawe, jak sytuacja polityczna wplywala na
to, jaki smak , jaki aromat i jaki kolor bedzie miala whisky –
Zjednoczone Krolestwo wchodzilo w rozne mariaze polityczne -a to z
Francja od ktorej kupowalo przy okazji cherry w debowych beczkach, a
to z Hiszpania – w momentach kiedy Brytyjczycy byli pokloceni z
Francuzami kupowali cherry wlasnie z Hiszpanii, a to wreszcie z
Portugalia – stamtad pochodzi doskonale porto.
Poniewaz butelkowanie w tych krajach bylo nieefektywne i nieoplacalne
ekonomicznie – alkohole z tych krajow sprowadzano w beczkach.
Debowych.
Nie byly to opakowania zwrotne.
A poniewaz Szkoci sa bardzo oszczedni – uzywali tych beczek do
magazynowania whisky.
Nic sie przeciez nie moze zmarnowac.
I tak nabrzmiale poludniowym hiszpanskim, portugalskim czy francuskim
sloncem, nasycone wisniowym aromatem cherry czy ciezkim zapachem porto
beczki oddawaly swoje cieplo whisky.
Nie.
Jeszcze nie ‚whisky’.
Ta nazwe moze nosic tylko trudnek ktory lezakuje w beczce debowej nie
krocej niz trzy lata.
Czekanie.
Wszystko jest czekaniem
Beczki sa szczelne.
Musza byc.
Beczki oddaja i beczki zabieraja: kazdego roku z beczka ‚pije’ okolo
2-4% zawartej w niej cieczy.
Jakis romantyczny i absolutnie pijany Szkot nazwal to ‚angels share’
czyli ”dzieleniem sie z aniolami”.
Nie znam sie na procentach skladanych,ale jesli co roku obywa z beczki
okolo 4 procent plynu, to ile go zostanie po 8 latach?
po dwunastu? dwudziestu?
Ale przeciez cos za cos – trunku ubywa, ale za to skondensowane slonce
rozplywajace sie w whisky, i zlocisty kolor ukradziony debowym deskom
rekompensuja te straty.
Po dwudziestu latach od zamkniecia beczki otwiera sie ja.
Zloty plyn rozlewa do butelek.
Butelki pakuje do kartonow.
Kartony rozwozi po calym swiecie.
Do sklepow.
Tam pieczolowicie rozkladane na polkach czekaja az ktos wezmie je w
rece, zaniesie do domu i postawi na stole.
Odkorkuje.
Powacha.
Przeleje do szklanki.
Popatrzy pod swiatlo.
Rozgrzeje serce solidnym lykiem.
Uczci czyjes urodziny, oplacze czyjas smierc albo zagluszy smutek.
Uczci cos waznego, najwazniejszego w zyciu – jakies spotkanie,
wydarzenie, cos co chce sie zapamietac i dla czego czasem warto zyc.

Na stole przede mna stoi butelka whisky Talisker.
Przeszla ta cala dluga droge.
Przelezala w beczce dwadziescia lat.
Czeka na to az ja otworze.
Ale to jeszcze nie teraz.

Bo ja tez czekam.

Bo wszystko jest czekaniem.
I wszystko jest cierpliwoscia.

Tylko czasu mi zostaje coraz mniej.

Dodaj komentarz